Poprzedni wpis mówił o tym, dlaczego porównywanie się z innymi jest niszczącą pułapką oraz co Słowo Boże mówi na ten temat. Ustaliliśmy, że sednem problemu jest PYCHA. Dziś natomiast zastanowimy się, co robić, by wyplenić ten grzech i jaką strategię obrać, by móc wyjść z pułapki.
Bo” to” rzeczywiście jest pułapka. Porównywanie się gasi naszego ducha, osłabia naszą wiarę i negatywnie wpływa na tych, których mamy dookoła siebie.
Pamiętajmy jednak, że nasz Pan jest wierny (1Kor 1:9) i NIGDY nie zostawia swoich dzieci bez wyjścia.
I dzięki naszemu Bogu, że dał nam swoje żywe Słowo, które daje nam pomoc w stosownej chwili i dopomaga w pokusie (1Kor 10:13).
Co zatem możemy praktycznie zrobić, by walczyć z nawykiem porównywania się?
Rozpoznać kim jesteśmy w Bogu
Ps 139:14-16 Wysławiam cię, bo zostałem stworzony w sposób zadziwiający i cudowny; przedziwne są twoje dzieła, a moja dusza zna je bardzo dobrze.
Żadna moja kość nie była zakryta przed tobą, gdy zostałem stworzony w skrytości i misternie złożony w głębiach ziemi.
Twoje oczy widziały niedoskonały płód mego ciała; w twojej księdze są zapisane wszystkie moje członki i dni, w które były kształtowane, gdy jeszcze żadnego z nich nie było.
Powyższy fragment zawiera 2 ważne dla każdej z nas komunikaty. Pierwszy to taki, że Bóg cudownie i misternie utkał nasze wyjątkowe DNA, dał wygląd, charakter, talenty i umiejętności. A drugi to taki, że nasze ciała są niedoskonałe, ułomne i zawodzą. Innymi słowy mamy swoje mocne i słabe strony. Zastanów się zatem sama przed sobą i Bogiem, jak zostałaś stworzona. Przeanalizuj w czym jesteś dobra, co jest twoją mocną stroną, a w czym w ogóle się nie sprawdzasz. Do czego masz talent (ba masz na 100%), a do czego nie. Zapewniam cię, że nie ma na świecie mamy, która daje z siebie 100% 8h w pracy, jednocześnie jej dom jest lśniący i pachnący, obiad dwudaniowy, lekcje z dziećmi odrobione, ubrania poprasowane, goście nakarmieni, ona sama tryska energią cały dzień, a wieczorem zamienia się w boginię namiętności. ? Ty i ja mamy ograniczenia. Moje są inne od twoich. Zarówno ty i ja mamy talenty i moje różnią się od twoich. Rozpoznajmy w sobie te pierwsze i te drugie i ufajmy Panu, że wiedział dokładnie jak je każdej z nas rozdysponować. Służmy mu tym, czym zostałyśmy obdarzone (Mk 14:8).
1P 4:10 Jako dobrzy szafarze różnorakiej łaski Bożej usługujcie sobie nawzajem tym darem, jaki każdy otrzymał.
Rozpoznać swoją służbę (misję) na TEN CZAS
Kiedy poślubiłam mojego męża misjonarza, byłam 23-letnią młodą kobietą. Było to zaledwie 2 lata po moim nawróceniu. Nie wiedziałam za wiele… a raczej, byłam zielona jak młody szczypiorek. Od razu po ślubie, pojechaliśmy do nowego miasta, by oddać się służbie głoszenia ewangelii i zakładania tam zboru. Zapał miałam ogromny! Moim zadaniem było między innymi prowadzenie szkółki niedzielnej. Szybko dotarło do mnie jak bardzo zielona była ta zieleń ? Wiedziałam mało o Bogu, o byciu żoną i młodą mamą, o tym jak funkcjonuje kościół…i najważniejsze…wiedziałam mało o Biblii. I choć zdążyłam już ją przeczytać kilka razy, to niejedna historia biblijna, której miałam uczyć na szkółce, była dla mnie nowością. Gedeon? Ahab? Febe? Coś tam „dzwoniło”, ale by uczyć dzieci? Gdy zbliżała się moja kolej nauczania, wertowałam karty Biblii i modliłam się, by Bóg mimo tego, że nic nie wiem, zechciał mnie użyć.
Otoczona byłam doświadczonymi misjonarkami z wieloletnim stażem. Bożymi kobietami.
Pamiętam, jak bardzo chciałam być jak one. Już. Natychmiast. Tak od razu. Pragnęłam wtedy w tamtym momencie mieć za sobą 20 lat doświadczenia i sypać wersetami jak z rękawa. Chciałam niemożliwego. Nie patrzyłam no to, co Bóg ma dla mnie TERAZ. A miał bardzo dużo. Chciałam wykonywać misję/ służbę siostry z kościoła, zamiast z pokorą przyjąć zadanie, które Bóg położył przede mną na TEN CZAS.
1Kor 15:58 A tak, moi mili bracia, bądźcie stali, niezachwiani, zawsze obfitujący w dziele Pana, wiedząc, że wasza praca nie jest daremna w Panu.
Marnowałam czas rozmyślając” czego to ja nie zrobię, gdy dzieci dorosną”, zamiast zacząć obfitować w tym dziele Pana, które miałam przed nosem.
Nie rób tego błędu co ja, niech rozmyślanie o przyszłości nie okradnie cię z dzisiejszych błogosławieństw. Zostaw przyszłość Bogu i obfituj TERAZ!
Patrzeć na Jezusa-nie na innych
Heb 12:2 Patrząc na Jezusa, twórcę i dokończyciela wiary, który z powodu przygotowanej mu radości wycierpiał krzyż, nie zważając na hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.
Ten punkt, choć ostatni, tak naprawdę jest najważniejszy. Gdy walczymy z jakimkolwiek zniewoleniem, jedynym skutecznym wyjściem jest przyjście do stóp Jezusa i wyznanie swojego grzechu i swojej niemocy. Tym zniewoleniem czy niemocą jest też „porównywaniem się”. Tylko Jezus Chrystus, który pokonał grzech, może dać nam zwycięstwo nad grzechem w naszym życiu (1 Kor 10:13) i dać wyjście z pokusy.
Pamiętasz zapewne historię o tym, jak ogromnego strachu doświadczył Pan Jezus przed tym, gdy miał być wydany na śmierć. Jak wyglądała jego modlitwa do Ojca w ogrodzie Getsemane? Stres był tak potworny, że krople jego potu były jak krople krwi. Czy zauważyłaś, że nie była to jedna modlitwa? Z Ewangelii Mateusza (26:36-44) dowiadujemy się, że Pan Jezus aż trzy razy odchodził na odludne miejsce i modlił się w „śmiertelnym zmaganiu”. Modlił się o to samo, co więcej, modlił się tymi samymi słowami. (Mt 26:44). Swoją modlitwą dał nam przykład jak walczyć z naszym ciałem, jak walczyć, gdy to my jesteśmy czymś zniewoleni. Mamy przyjść do stóp Jezusa, nie raz, nie dwa, nawet nie 10, ale tyle razy, ile trzeba, by odnieść zwycięstwo.
Gdy patrzę na mojego Zbawiciela obieram właściwą perspektywę. Nawet nie śmiałabym porównywać się do Niego. Na samą myśl znika wszelka pycha, a ogarnia „bojaźń Boga” i zawstydzenie połączone z wielką wdzięcznością. Ukochał mnie? Taką grzeszną, niedoskonałą? Podniósł z błota, oczyścił, ubrał w królewskie szaty, nazwał swoim dzieckiem…mnie Magdę?
Tak, dokładnie tak. Co więcej, wyposażył według swojego zamysłu, bym tym co mam, mogła przynosić Jemu chwałę TERAZ.
Magda West